Czy Guardiola wreszcie rzuci się w chaos?
Pep Guardiola jest tak przerażony wizją swojej drużyny w chaosie, że nie dostrzega potrzeby przyjęcia tego stanu, by móc się w nim odnaleźć. Odnaleźć i uratować sezon.
Guardiola w ostatnich latach rzadziej naucza. Na konferencjach nie chwyta za umysły słuchaczy, nie zmusza do złapania jego szalonego rytmu myślenia. Mówi o emocjach, szczęściu i jego przekonaniu co do projektu pod nazwą City.
Więcej szczęścia mieli w Monachium.
„Mamy zawodników, którzy myślą o potrzebach drużyny, o tym jakie rozwiązanie byłoby dla niej najlepsze. Bastian Schweinsteiger jest tego doskonałym przykładem, on kontroluje mecz. Gra i myśli za zespół. Ten typ piłkarza jest inteligentny, patrzy globalnie na sytuację. Potrzebujesz zawodników kontrolujących mecz. Robiących to, czego wymaga trener i potrzebuje drużyna”, mówił prowadząc Bayern.
„Są jednak piłkarze, którzy po prostu robią chaos. Piłkarze tacy jak Arjen Robben, którzy myślą sobie: ‘zejdę do środka, dostanę piłkę, podrybluję i strzelę gola’. Oni opierają się na talencie, grają instynktownie. Ich myśli są gdzieś ponad wszystkim co się dzieje, czasem nie angażują się w kreowanie gry. Ale potrzebujemy ich w tych ostatnich kilkunastu metrach”, dodawał.
Guardiola uwielbia tych pierwszych: prowadzić, obserwować, wybierać. Na nich opiera swoją filozofię kontroli, gry pozycyjnej, która wymaga nie tylko inteligencji, ale oddania się planom: by zawsze byli tam, gdzie wymaga od nich trener. By wykonywali najbardziej logiczne działanie, które widzi ich trener.
Do tych drugich się przekonuje, ale najlepiej, by oni kupili jego: robiąc przewagę. Wykorzystując dar siania chaosu dryblingiem, niespodziewanymi decyzjami, liczbami.
Gdy ma zawodników, którzy potrafią jedno i drugie, stara się uzmysłowić im, kiedy warto wyzwolić się z obowiązków drużynowych. Tam, gdzie nie jest ich w stanie niczego nauczyć: na ostatnich dwudziestu metrach. Wcześniej mają spełniać wolę szefa.
Czas na powrót do rzeczywistości. Problem Guardioli jest prosty: rozwiązanie kryzysu widzi w kontroli, ale kontrolę mogą mu zagwarantować wyłącznie piłkarze odnajdujący się w chaosie. Woli jednak wystawić Rico Lewisa na prawej stronie (drugi mecz z rzędu), a Matheusa Nunesa na lewej. Pierwszy najlepiej czuje się schodząc do środka ale w kontrolowany sposób, z prawej obrony. Drugi dryblerem nie jest, po jedynym progresywnym prowadzeniu piłki, stracie faulował rywala, który mu ją odebrał.
Liverpool potrzebę zmiany myślenia Guardioli uwypuklił pierwszą połową. W pierwszym kwadransie zdominowali City posiadaniem i pressingiem. Zawodnikom, którzy mieli kontrolować piłkę nie dawali nawet czasu o niej pomyśleć. Rico Lewis zaliczył tylko piętnaście podań przed przerwą.
Wyjście spod takiego pressingu jest możliwe podaniem lub dryblingiem. Pierwsze wymaga również ruchu innych zawodników, drugie jest uzależnione od skali talentu odbiorcy piłki. Przeciwko Liverpoolowi City zaliczyło najniższy wynik progresywnego prowadzenia piłki. Lewis zalicza udany drybling raz na 185 minut gry, Nunes – co godzinę. Nie mają podejścia do będącego bez formy Grealisha (42), Savinho (26) czy Doku (16). City było lepsze w drugiej połowie, ale głównie dzięki zepchnięciu przeciwnika na różne sposoby. Nie tylko podaniem, ale i dryblingiem. Różnica pokazana na grafice WyScout jest zatrważająca. Sporo z tych prób wprowadzenia piłki jest w strefie środkowej lub na granicy z tą, która u Pepa oznacza swobodę.
Doku, pomimo gry przez nieco ponad pół godziny, zaliczył najwięcej progresywnych wprowadzeń piłki (min. 10 metrów w kierunku bramki rywala). W pierwszej akcji minął Alexandra-Arnolda, w trzeciej pokonał jego i Salaha, zatrzymał go Gravenberch. Co istotne, z każdą próbą dryblingu był bliżej linii końcowej.
Bo chaos to także element strachu, którego City brakuje. Z pierwszego składu na Liverpool tylko Erling Haaland strzelał gole w tym sezonie Premier League. Łącznie jedenastu piłkarzy zanotowało też jedynie dziewięć asyst, mniej niż sam Bukayo Saka. Piłkarze Arne Slota nie musieliby oglądać poprzednich meczów City, wystarczyłoby napomknąć im te fakty, by z większym rezonem wyszli pressować takiego przeciwnika. Zresztą ten sezon pokazuje, że choć średnia wprowadzeń piłki w strefę ataku jest stała, to ich wartość (wskaźnik „On ball value” StatsBomba) spada.
Jest wiele wartych do wykorzystania wskaźników. Utworzony przez Bena Griffisa „udział w kontroli meczu” pokazuje, że w przypadku City od wygranej z Southampton następuje totalna zapaść. Dalej są w liderem w tym względzie i to z ogromną przewagą, ale osiągają ją „sztucznie”. Poniższy model Griffisa ukazuje zapaść, bo rywale grą defensywną kontrolują bezproduktywny zespół Guardioli. Jak widać, można na różne sposoby uzyskać panowanie nad sytuacją na boisku.
Guardiola tego jeszcze nie chce uznać. Z „piłkarzy chaosu” w ostatnich sześciu meczach w pierwszym składzie wystawiał tylko Savinho (cztery razy) i Grealisha (raz). Może tłumaczyć się kontuzjami i koniecznością zarządzaniem składem, ale… On po prostu chce kontroli. Jonathan Wilson przypominał niedawno, że gdy Pep przeżywał swój pierwszy kryzys w Monachium, to na tablicy w biurze zapisał kluczowe dla siebie punkty: zawsze mieć przewagę czterech na dwóch w obronie, zawsze mieć dodatkowego zawodnika w linii pomocy. Lecz kluczem może nie być to „ilu” ma piłkarzy w konkretnych strefach, lecz o jakim profilu.
Zwłaszcza, że dla hiszpańskiej telewizji w 2022 roku powiedział, że „bez dryblingu niczego nie da się osiągnąć”, a „futbol traci drybling”. Może tym razem tę prawdę powinien napisać na swojej tablicy.